Dbajmy o środowisko…!
12 listopada 2004 roku, a więc dzień po miejskich hucznych uroczystościach związanych rocznicą odzyskania niepodległości i w ramach tzw. długiego weekendu, kiedy to wszyscy wygrzewają się w domowych pieleszach popijając kawkę lub „coś mocniejszego” – grupa naszych członków tj. Andrzej Raszkiewicz, Mariusz Szczubełek, Andrzej Zaręba, Jacek Bednarczyk i Wiesiek Szczubełek dodatkowo wspierani przez dwóch „kiełbików” (członkowie Koła KIEŁBIK) i czterech funkcjonariuszy z JGR Państwowej Straży Pożarnej w Ostrołęce podjęła się niecodziennego i trudnego zadania w postaci zlikwidowania tamy śmieci na Omulwi. Tama ta powstała w wyniku nagromadzenia się olbrzymiej ilości śmieci na powalonych przez bobry w poprzek rzeki okazałych drzewach.
Do akcji przystąpiono o 9-tej rano. „Kiełbiki” zwodowali motorówkę Sp.Straży Rybackiej a my swoją. Dodatkowo Rejon Ostrołecki PZW pod kierownictwem Waldka Waleszkiewicza udostępnił wóz terenowy „Honker”, a Straż Pożarna ruszyła swoim ciężkim wozem terenowym z wyciągarkami, piłą motorową i również łodzią motorową. I właśnie z takim porządnym wyposażeniem oraz dodatkowo wspierani przez towarzyszących dziennikarzy z Tygodnika Ostrołęckiego, Radia Dla Ciebie i Gazety Współczesnej oraz świadomi o pomocy władz miasta – przystąpiliśmy do akcji.
Należy wspomnieć, że cała sprawa zaczęła się od interpelacji Radnego Wiesława Szczubełka, który jak wiadomo jest naszym Prezesem i podniósł ten problem na sesji Rady Miasta Ostrołęki, a Prezydent Miasta obiecał daleko idącą pomoc w tym zakresie. Całość akcji zaczęliśmy od wybierania śmieci (głównie butelki plastikowe po napojach i olejach silnikowych) przy użyciu specjalnie wykonanych na tę okoliczność podbieraków.
Śmieci pakowaliśmy do worków 160 litrowych. Już po godzinie pracy okazało się, że 20 worków będzie za mało. Tak więc pogoniono Prezesa do miasta celem uzupełnienia brakującego sprzętu.
Z każdą godziną pracy i zwiększaniem się ilości zapełnianych worków – traciliśmy dopisujący nam z początku humor, a to za sprawą znalezienia rozkładających się zwłok psa, świni czy też kolejnej butli z olejem czy innym związkiem chemicznym.
Największą jednak trwogę budziły w nas dość szczelnie i mocno zawiązane worki, w których znajdowało się coś miękkiego i b. śmierdzącego (do których woleliśmy nie zaglądać), no i zmęczenie też swoje robiło.
Gdy po 3-4 godzinach uporaliśmy się ze śmieciami – przystąpiliśmy do usuwania powalonych drzew. Tu prym wiedli strażacy, którzy przy użyciu piły motorowej cięli powalone drzewa a my wyciągaliśmy je na brzeg lub wyciągaliśmy łodziami na Narew, gdyż olbrzymia masa uniemożliwiała wyciągnięcie ich na ląd.
Całość akcji nie obyła się bez drobnych przygód, a to ktoś obsunął się do rzeki i nabrał wody w buty, a to ścinane drzewo przewaliło się na przepływających łodzią uczestników akcji, a to ktoś wpadł po pas w jamę bobrzą, czy też zaklinowanie się piły w dużym pniu drzewa.
Jednak wszystkie te utrudnienia, przeciwności losu i złe samopoczucie prysły jak przysłowiowa bańka mydlana, gdy naszym oczom ukazał się czysty, uwolniony odcinek pięknej, dziewiczej Omulwi, która już spokojnie mogła zasilać wody Narwi.
Po przypłynięciu do bazy i wyrzuceniu na brzeg łącznie 34 worów, w których znajdowało się blisko tona śmieci – wszyscy orzekliśmy, że jednak było warto i jeszcze w tym roku zmontujemy wspólnie z „Kiełbikiem” akcję udrażniania SIEKIERKI.
Cieszy również fakt, że trzecie ostrołęckie Koło PZW tj. „Energopap” również zapowiada podobną akcję w sprawie oczyszczenia tzw. „starej ciepłej”.
Zarząd Koła PZW „Narew” serdecznie dziękuje wszystkim uczestnikom tej pięknej – ekologicznej akcji i jednocześnie zwraca się z apelem do wszystkich wędkarzy internautów „…nie pozostawajcie bierni i nieczuli na degradację środowiska naturalnego i zanieczyszczanie naszych rzek, w przypadku ujawnienia takich incydentów natychmiast reagujcie…”